Jeśli masz tak jak ja dziecko, które nie chce jeść, to tutaj możesz się przekonać, że Twoje dziecko nie jest odosobnionym przypadkiem:) Jeżeli jesteś bezsilny i nie masz pomysłu jak przekonać swoje dziecko do jedzenia - skorzystaj. Jeśli masz lepszy pomysł - pomóż mi.

piątek, 9 marca 2012

Sytuacje awaryjne

Rozumiem, że nie zawsze rodzicowi pasuje przestrzeganie zasad, ale jak już się wkroczyło na wojenną ściekę z małym uparciuchem, to trzeba wytrwać... Ale co robić gdy np. dziecko nie zjadło obiadu i nie może dostać słodyczy, a po południu wychodzimy na przyjęcie urodzinowe, czy na zwykłą kawę u znajomych?
Co ludzie powiedzą, gdy zobaczą, że mały nic nie może zjeść? Pewnie pomyślą, że go głodzę, że sobie nie radzimy z własnym dzieckiem, jesteśmy złymi rodzicami, niedorajdy z nas... szczerze powiedziawszy, to nie zdarzyło mi się spotkać z tego powodu z krytyką. Wszyscy jakoś akceptują nasze metody, rozumieją nasz problem i podejście, co więcej, starają się postępować tak, jak my. Może mam szczęście żyjąc w mądrej rodzinie i w śród mądrych przyjaciół. Nawet gdyby tak nie było, to dla mnie najważniejsze jest moje dziecko, a nie to, co inni o mnie myślą.Więc... Powiedziałam, że jak nie zje obiadu, to nie ma słodyczy. Nie ma i koniec. Ale czasami można zmienić zdanie, a mimo wszystko wyjść z sytuacji z twarzą. Nie znaczy to, że odpuszczamy, bo wtedy dziecko zacznie to wykorzystywać. Zawsze znajdzie się jakiś powód... Zmieniamy zdanie, ale rozsądnie. O co chodzi? Ja stosuję zamienniki. Zamieniam niezjedzony obiad na coś, czego Franklin nie je, albo coś, co jest dostępne na miejscu np. jeśli spróbujesz banana/jabłko/kanapkę z mięskiem (z wędliną, tylko ja nazywam to z mięskiem, bo "wędlina" jakoś źle brzmi;), to będziesz mógł dostać kawałek tortu/czekolady/ciastko. Takie sytuacje, kiedy zamieniam obiadek na coś nowego stwarzają pretekst do próbowania, przełamywania się... albo do ćwiczenia cierpliwości i nieustępliwości rodzica... ;)

A co, gdy dziecko jest chore, gorączkuje i w ogóle nie ma apetytu? No cóż... wtedy odpuszczam, ale Franklin wie, że to sytuacja wyjątkowa, bo wtedy np. nie może dostać mleczka, więc wszystko mu tłumaczę... Chce zjeść suchy chlebek? Ok. Najważniejsze, że w ogóle coś chce... Ale nie karmię na siłę. Jeśli nie chce nic, to ok. Każdy z nas w życiu był chory i doskonale rozumiemy, że apetyt w takiej sytuacji rzeczywiście nie dopisuje, więc nie widzę powodu, dla którego miałabym futrować Franklina dla mojego lepszego samopoczucia. Pilnuję tylko, żeby pił dużo płynów i trochę bardziej je słodzę, żeby nie osłabł i tyle.
Pozdrawiam:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz