Jeśli masz tak jak ja dziecko, które nie chce jeść, to tutaj możesz się przekonać, że Twoje dziecko nie jest odosobnionym przypadkiem:) Jeżeli jesteś bezsilny i nie masz pomysłu jak przekonać swoje dziecko do jedzenia - skorzystaj. Jeśli masz lepszy pomysł - pomóż mi.

środa, 7 marca 2012

Karmić piersią! I to już!

Trochę odskoczę od głównego wątku tego bloga, ale pozostanę w tematyce żywienia.

Taak, w dzisiejszych czasach tak to już jest, że wszyscy wiedzą jak i co powinna robić dobra mama. W telewizji Ci powiedzą, w czasopismach Ci napiszą, a jakbyś zapomniała, to rodzinka Cię pouczy... Słowem młoda mama pozostaje pod ciągła presją otoczenia, mediów i medycyny. Niekarmiąca mama jest złą mamą, nieudaczną mamą, niemądrą mamą itp. Nic podobnego. Ja oczywiście całym sercem pochwalam karmienie piersią, sama lubię to robić, ale nie dajmy się zwariować... Jest szereg kobiet, które czują się gorsze przez to, że nie karmią piersią, chociaż bardzo by chciały. A co jeśli ktoś nie może, albo sytuacja zmusza do wcześniejszego zakończenia karmienia naturalnego?
Dlaczego to piszę?
Bo przy Franklinie sama dałam się wciągnąć w tą obsesję i ... ciągle się martwiłam, że moje dziecko będzie głodne, nie pozwalałam nikomu nakarmić dziecka sztucznym mlekiem (przez co siedziałam w domu przez bite 9 miesięcy), w efekcie byłam przemęczona i fizycznie i psychicznie, sfrustrowana i nieznośna. Czy byłam lepszą mamą, bo miałam obsesję na punkcie karmienia piersią? Wątpię...

Wniosek: czasami lepsza jest szczęśliwa mama, karmiąca butelką niż nieszczęśliwa mama karmiąca piersią.

Z Popo jest zupełnie inaczej, wyluzowałam, już się tak nie napinam, nie muszę niczego nikomu udowadniać (a szczególnie sobie samej), z resztą on sam wyregulował tę kwestię. Po prostu odmówił przyjmowania mojego pokarmu w wieku 7 miesięcy. Gdy próbowałam go przystawiać w ciągu dnia, płakał, co chwilę przerywał jedzenie, był niespokojny, a w nocy budził się co 2 godziny. Picie z piersi służyło mu już tylko do zaspakajania potrzeb emocjonalnych, a nie do zaspokajania głodu, więc karmienie naturalne zakończyliśmy w sposób naturalny;) Dziecko zdecydowało ;)

No dobrze, ale jest tyle ważnych aspektów związanych z karmieniem piersią, że Mamy (w tym ja sama) bardzo często nie są w stanie racjonalnie podejść do tematu. Weźmy pod lupę kilka twierdzeń:

Karmienie piersią jest najlepszym sposobem żywienia niemowląt. Tak, zgadzam się, ale jak nie można z przyczyn obiektywnych to co? To karmimy dziecko mieszanką i tyle.

Karmienie piersią sprzyja budowaniu więzi emocjonalnej matki z dzieckiem. Myślę, że jest milion innych sposobów na nawiązywanie więzi emocjonalnej, więc nie ma co wpadać w obsesję. Szczególnie, że im dziecko starsze, tym wachlarz możliwości się zwiększa, tak więc dla każdego coś się znajdzie.

Karmienie piersią podnosi IQ niemowlaka. Ponieważ dziecko ssąc pierś je dłużej, przez co dłużej musi koncentrować się na jednej czynności, co sprzyja powstawaniu połączeń między komórkami mózgowymi. Ale to tylko teoria. Mój mąż jako niemowlę był karmiony tylko 2 tygodnie, a IQ ma powyżej przeciętnej, więc karmienie piersią nie wydaje mi się elementem niezbędnym do podnoszenia poziomu inteligencji dziecka.

Karmienie piersią wspomaga późniejszą naukę mowy. Gdyby wszystkie dzieci karmione sztucznie miały problemy z mową, to logopedów byłoby więcej niż fryzjerów (nikomu nie ujmując).

Karmienie piersią obniża ryzyko zapadania na różne choroby. Franklin od 4 do 6 miesiąca życia przechorował 3 infekcje (co miesiąc byliśmy u lekarza), a karmiłam go 9 miesięcy. Pytałam pediatrę jak to jest? Powiedziała, że jak jest lekarzem ponad 20 lat, to z tym bywa różnie, ale z pewnością karmienie piersią nie determinuje odporności dziecka w sposób kategoryczny.

A jeśli chodzi o to, co się mówi w mediach, to chyba przodownikiem w wygłaszaniu mądrych teorii jest program Dzień Dobry TVN. Można się pewnie z większością tych poglądów zgodzić, tylko jedno mi się tu nie zgadza. Tyle tam aspektów dobrego macierzyństwa, że człowiek słuchając tego wszystkiego wpada w przygnębienie, bo uświadamia sobie, że nie realizuje 50% zalecanych tam "wytycznych". Bo albo za szybko wraca do pracy, albo karmi za krótko, albo nie chodzi z dzieckiem na basen 2 razy w tygodniu, albo nie zaliczył jeszcze komory solnej, albo nie był u specjalisty od rozwoju i planowania kariery dziecka... A co robią same prezenterki tego programu? Po 2/3 miesiącach po porodzie koniecznie muszą wrócić na wizję, bo kariera jednak najważniejsza. Ja nie mam nic przeciwko szybkiemu powrotowi do pracy, ale przeciwko presji wywieranej na młodych mamach - tak!

Tak więc do wszystkich Mam teraz piszę: nie dajmy się zwariować. Mama, która kieruje się troską i miłością do dziecka jest najlepszą Mamą pod słońcem i nic nikomu do tego, jakie decyzje podejmuje!

Pozdrawiam:)


6 komentarzy:

  1. W telewizji, w kolorowych gazetach mówi się i pisze o tym jak ważne jest karmienie piersią, ale chyba tylko dlatego, że tak wypada...

    Statystyki są takie, że większość mam zaczyna dokarmiać butelką po trzech miesiącach, a przygodę z piersią kończą po sześciu miesiącach.

    Zresztą wystarczy gdziekolwiek poczytać sobie dyskusję o publicznym karmieniu piersią, żeby się przekonać jaki jest naprawdę stosunek społeczeństwa do tego tematu :-)

    Moje doświadczenia (troche związane z niezbyt przyjemną cesarką) są jakby z drugiej strony: ja bardzo chciałam karmić piersią i od początku mi nie wychodziło. Gdyby nie chęć doedukowania się i wspaniała książka "Warto karmić piersią", skończyłabym po jednym z pierwszych kryzysów laktacyjnych.

    Pokolenie naszych mam wracało do pracy po 3 miesiącach, ile z nich karmiło piersią dłużej niż kilka tygodni? Na jakiej podstawie tworzy się siatki centylowe? Ile piersiowych chudzielców jak mój nie mieści się na nich? itd. itp.

    I jeszcze kwestia tego co bardziej wygodne pierś, czy butelka, jest bardzo względna. Kiedy Młody był tylko na piersi byliśmy dużo bardziej mobilni niż teraz kiedy ma dwa lata :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z wszystkim się zgadzam. Tylko już trochę nie wiem czy razem się zgadzamy czy jednak trochę krytykujesz tego posta? Może coś źle ujęłam? Pozdrawiam droga Frooszko;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzamy, zgadzamy :-) Ja tylko chciałam dorzucić swoich kilka groszy.
    W wszystkim potrzebny jest rozsądek i znaleźć właściwy punkt odniesienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zgadzam się z główną tezą tego artykułu. Żyjemy w tym samym kraju i nie wydaje mi się, aby można było mówić na temat jakiejkolwiek presji związanej z karmieniem piersią. Sama karmię piersią już drugie dziecko (łączny czas karmienia 28 miesięcy) i zewsząd tylko słyszę, że dziecko ma zęby i nie potrzebuje mojego pokarmu, że chodzi tylko o potrzeby emocjonalne, że jestem uwiązana itd. Nie raz sami lekarze wciskają kit, że dziecko trzeba odstawić, bo przyjmuję jakieś leki (ciekawe, że sami nie sprawdzą z listą substancji dopuszczalnych w laktacji AAP czy Hale'a). Czuję presję odwrotną raczej. Nie karmię publicznie ( no może raz się zdarzyło), ale też nie widzę w tym żadnego problemu, gdyby była taka konieczność, bez mrugnięcia okiem nakarmiłabym dziecko. Wielu zapewne nie podobają się moje poglądy polityczne czy religijne i nie chowam głowy w piasek z powodu czyjejś antypatii. Komuś się nie podoba? Trudno, nie robię niczego złego.

    Karmienie mlekiem modyfikowanym nie jest równoważne z karmieniem piersią i tak długo, jak będziemy stawiać sprawę w ten sposób nic się nie zmieni i nadal niewiele kobiet będzie karmiło swoje dzieci w najlepszy z możliwych sposobów. Niestety, my, kobiety, mamy już mózgi wyprane przez producentów żywności dla dzieci. Dlaczego stawić sprawę w ten sposób, że kobieta ma wybór, co do sposobu karmienia dziecka? Choćby wspominanie kobiecie ciężarnej czy tej, która dopiero co urodziła, że przecież może karmić butelką, sprawia, że ona sama zaczyna powątpiewać w to, że jest w stanie wykarmić swoje dziecko. Co to za motywacja? Karmienie piersią jest naturalne i każda kobieta jest w stanie wykarmić swoje dziecko, jeśli tylko tego chce i ma ku temu odpowiednie warunki (WSPARCIE najbliższych i wykwalifikowanego personelu) i wiedzę (bez tego w naszym butelkowym społeczeństwie ani rusz, Frooszka już podała tytuł najlepszej z możliwych książek, która nie raz uratowała mi tyłek). Są sytuacje, gdy mm podać trzeba, ale to powinno odbywać się pod okiem lekarza (który w dodatku wie, co robi) z konkretnych wskazań.

    Bardzo polecam książkę Gabrielle Palmer, Polityka karmienia piersią

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, czyli jednak coś źle ujęłam... Ja nie jestem przeciwna karmieniu naturalnemu. Tak jak już napisałam, całym sercem to popieram i uważam za najwłaściwszą metodę karmienia niemowlęcia. Sama uwielbiam to robić. Patrzę jednak na to zagadnienie okiem nieszczęśliwych mam, które bardzo by chciały karmić, a nie mogą. Ja oczywiście nie mówię tu o kobietach, które nie karmią, bo się nie wyedukowały (nie oszukujmy się, to zagadnienie wymaga nieco wiedzy), albo nie chcą mieć "obwisłych" piersi.
    Zgadzam się również z poglądem, że kobiety nie otrzymują należnego wsparcia. Nawet w szpitalu, w środowisku osób wyedukowanych w tym kierunku, trudno takowego doświadczyć. Kobiety, które nie radzą sobie z karmieniem są postrzegane bardzo krytycznie. Dwa razy rodziłam i dwa razy leżałam z dziewczynami, które o karmieniu nie wiedziały nic. Oczywiście nie udało im się podtrzymać laktacji, bo jak poszły po mieszankę, to ją bez trudu dostawały, miały najedzone dzieci, które dłużej spały, one same miały czas na regenerację i odpoczynek. Do tego jeszcze komentarze rodziny; "nie no, przecież ty wcale nie masz pokarmu" (bzdura! pokarm jest od 6 miesiąca ciąży, problem leży w utrudnionym jego wypływie, a nie w ilości) albo "on jakiś niespokojny jest... może głodny?" i jeszcze kilka takich i kobiecie się odechciewa brać udział w zawodach z góry przegranych. A jak przychodziła położna, to instruowała w taki sposób, że te biedaczki czuły się jak idiotki. Mi w każdym razie smutno było tego słuchać i z pewnością nie czułabym się dobrze, gdyby ktoś mnie tak traktował...
    Reasumując: myślę, że super napisała Frooszka "W wszystkim potrzebny jest rozsądek i znaleźć właściwy punkt odniesienia".

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń