Jeśli masz tak jak ja dziecko, które nie chce jeść, to tutaj możesz się przekonać, że Twoje dziecko nie jest odosobnionym przypadkiem:) Jeżeli jesteś bezsilny i nie masz pomysłu jak przekonać swoje dziecko do jedzenia - skorzystaj. Jeśli masz lepszy pomysł - pomóż mi.

środa, 27 czerwca 2012

Lukrecja

Może kojarzycie te dziwne, czarne słodycze o smaku lukrecji?
Ja jestem wszystkożerna, ale tego nie przełknę...
Franklin dostał trochę słodyczy od Cioci, a wśród nich był właśnie lukrecjowy zawijas. Wiedziałam, że Franklinowi też nie będzie smakował, ale zrobiłam mały eksperyment. Mrugnęłam do mojej Mamy i zawołałam:
"Franklin! Chcesz obrzydliwego żelka?"
"Tak, poproszę!" mówi przybiegający mój słodziaczek :)
"Ale on jest na prawdę obrzydliwy, ja go nie cierpię."
"Po co mu go obrzydzasz?" zdziwiła się moja Mama.
"Zobaczysz...." odpowiedziałam z uśmiechem.
Franklinek, tak jak przewidywałam zachwycał się żelkiem i odgryzał po małym kawałeczku. Wiedziałam, że mu nie smakuje, ale przecież nie można się tak szybko poddawać...
Skapitulował w połowie, odłożył niechętnie słodycz i pobiegł się bawić.
"Widzisz Mamo, gdybym go zachęcała, to by dostał szału po pierwszym kęsie, ale że powiedziałam, że jest obrzydliwy, to trzeba było z przekory tę teorię obalić i zachwycać się cukierkiem, i próbować go jeść dalej."
 





wtorek, 26 czerwca 2012

Zupa kalafiorowa

Tytuł złudny.
Nie będę pisała jak zrobić, ale jak sprawić, żeby niejadek zjadł zupę nafaszerowaną warzywami.
Chociaż... w zasadzie to działo się samo, więc nie wiem jak nakłonić dziecko do zjedzenia czegoś takiego...

Kalafiorowa dzień I
Franklin nie mógł się doczekać obiadu. Nie zjadł śniadania i był głodny. Dostał zupę: Kalafiorowa z koperkiem i mięskiem z kurczaka. Zjadł samo mięso i wypił zupę, reszty nie ruszył. "Kolacja dopiero wieczorem" - ostrzegałam. Nie poskutkowało. Godzinę po obiedzie Franklin już chodzi i prosi o coś do jedzenia. Akurat dawałam Popo jabłuszko, więc i Franklin dostał. Zasada jest taka, że jeśli Franklin nie zjadł obiadu, to nie dostaje nic prócz owoców (których i tak je bardzo mało) aż do kolacji. I skutkuje to tym, że jako tako udaje mi się uzyskać zbilansowaną dietę mego problematycznego dziecka. Potem była pomarańcza, którą Franklin pieczołowicie wyciskał w palcach przed zjedzeniem. To był dla mnie mały szok, bo przecież Franklin jeszcze 2 miesiące temu nie brał owoców i warzyw nawet w całości do ręki. Pozwoliłam mu na tę zabawę, potem przelałam wyciśnięty sok do szklanki i Franklin go wypił bez oporów.

Kalafiorowa dzień II
Tego dnia długo byliśmy poza domem. Franklin odmówił zjedzenia zupy buraczkowej Babci, więc znowu był głodny. Po powrocie do domu na życzenie dostał wczorajsza kalafiorową i ... zjadł całą, łącznie z warzywami, bez awantur i przekomarzania się. Nie mam pojęcia dlaczego jednego dnia czegoś nie je, a drugiego dnia potrafi to samo danie zjeść bez problemów?
Mało tego.
Wieczorem sprzątał klocki. Przyniosłam sobie resztę tej zupy. Franklin zapytał, czy jeszcze została. Odpowiedziałam, że nie, ale jak chce, to możemy zjeść ją razem, jak skończy sprzątanie. Płakał wrzucając klocki do pudełka, żebym tylko nie zjadła mu całej zupy, że on nie zdąży posprzątać itd. Zostawiłam mu trochę i spałaszował całą resztę (?).
Ja tego nie kumam.
Moje zachowanie względem Franklina nie zmieniło się w ciągu tych dwóch dni. Nie zwracam uwagi na jego fochy, nie proszę, nie przekonuję, a jednak moje dziecko każdego dnia mnie zaskakuje. Dlaczego tak jest? Nie mam pojęcia. Może chociaż ono wie...

środa, 20 czerwca 2012

Przekora Franklina

Tak, zdecydowanie "Przekora" to drugie imię Franklina.
Ponieważ Mama mówi, że truskawki, są dobre, to truskawki są niedobre. I odwrotnie.
Ostatnie zdarzenie z kostką rosołową. Gotowałam obiad i używałam owej kostki, Franklin chciał ją wrzucić do garnka, ale wcześniej wpadł na pomysł, że ją posmakuje. Nie zdążyłam skontrolować swojej twarzy, na której malowało się obrzydzenie. Franklin widząc mnie, polizał kostkę rosołową i zaczął się zachwycać jej przepysznym smakiem... (?)
Franklin jest przekorny i w pewnych sytuacjach bardziej motywuje go antydoping niż wyrozumiała zachęta. Ja tego nie rozumiem, bo wydaje mi się , że dzieciom bardziej potrzebne jest budowanie wiary w swoje umiejętności i możliwości niż zniechęcanie, ale widocznie Franklin ma odwrotnie.
Byliśmy na placu zabaw. Franklin koniecznie chciał wejść na pionową ścinę wspinaczkową, na którą jest jeszcze za mały. Ja wyznaję zasadę, że dziecku towarzyszy się w zabawie, a nie bawi się za niego. Przekładając to na ścianę wspinaczkową: ja mogę go asekurować, pokazać gdzie się chwycić, czy postawić nogę, ale wciąganie go na tą ścianę trochę mija się z celem. Wolę jak sam coś osiąga niż jak czuje się zależny. Uparł się, więc mu pomogłam raz, drugi... zachęcam go żeby sam próbował, ale Franklin zaczął płakać, skakać. Nie dawał za wygraną. Z jednej strony mnie cieszy jego upór, ale z drugiej czasem to bardzo wkurzające. Dał spokój ścianie, przerzucił się na opony zawieszone jedna pod drugą. Myślałam, że na opony też jest za mały i mu to powiedziałam. Uparł się i koniec. Poszedł i mnie woła, udawałam, że go nie słyszę. W końcu musiałam podejść, pokazać jak ma przekładać nogi i ręce, i bez mojej ręcznej pomocy wlazł do góry.
Próbowałam tego sposobu z jedzeniem, ale niestety w tym wypadku nie działa...
Franklin jest jeszcze mały, ale na pewno nie głupi ;)

P.S. Polacy odpadli z Euro, ale ja osobiście dziękuję za przeżycia i piękne chwile narodowej jedności :)

wtorek, 12 czerwca 2012

Piłkoszał!!!

Euro, Euro, Euro...
Wszędzie Euro.
Więc i nas ogarnął piłkoszał. Chociaż nie jeździmy z flagą na samochodzie, nie malujemy twarzy, nawet nie kupiłam koszulki/szalika/czapki/peruki/kubka i co tam jeszcze wyprodukowano na tę okazję, to gorąco kibicujemy Naszym:) O ile wkurzałam się na pierwszym meczu, to dzisiaj było spoko. Bardzo się cieszę z tego remisu.
Powiedziałam Franklinowi, że dzisiaj kibicujemy piłkarzom w białych strojach, bo to są Polacy. Zapytał kto gra w czerwonych. Powiedziałam, że Rosjanie, na co Franklin stwierdził, że będzie kibicował tym w czerwonych... ;) Jego przekora nie zna granic ;) Ale nie wyprowadzałam go z błędu :) i tak bardziej interesował się reklamami na banerach niż piłkarzami (szczególnie jak pojawiała się reklama McDonald's ;)
Ale "Polska, biało-czerwoni" śpiewa bezbłędnie :)

środa, 6 czerwca 2012

Manipulacji c.d...

Stawiam obiad, na który Franklin czeka już od godziny.
Franklin uśmiecha się szeroko, patrzy na mnie, uśmiech spływa mu z twarzy i mówi:
"Ja nie chcę obiadku..."
"A to przepraszam, myślałam, że jesteś głodny. To zostaw, nie jedz."
Franklin zabiera się za obiad i mówi:
"Ja poproszę więcej."
"Czego więcej?"
"Obiadku..."

??????????????????????????????????????????????????????????????????????????

sobota, 2 czerwca 2012

Muffiny czekoladowe

Uwielbiam je zarówno jeść jak i piec.
Zawsze wychodzą.
Dla Franklina robienie, dekorowanie i jedzenie ich jest największą "kuchenną" atrakcją.

Przepis zaczerpnęłam od mojej ukochanej Niggeli Lawson. Nie pamiętam z jakiej książki, bo chyba ten przepis spisałam z programu telewizyjnego.

Ilość ciasta jest na 12 muffinek.
Wcześniej kupowałam jednorazowe foremki papierowe, ale ostatnio znalazłam w IKEA foremki silikonowe, które są równie dobre. A jeśli ktoś uwielbia robić babeczki równie gorąco jak ja, to na pewno będzie to wariant ekonomiczny:)



Przepis:
składniki suche:
250 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
175 g cukru
2 łyżki kakao

składniki mokre:
250 ml mleka
90 ml oleju
1 jajko

Najpierw dokładnie mieszam składniki suche (szczególnie mąkę z proszkiem i sodą), potem po kolei dodaję składniki mokre i jak już wszystko jest w misce mieszam. Oryginalnie Nigella "brudzi" dwie miski: jedną na składniki suche, a w drugiej dokładnie miesza składniki mokre, ale ja mieszam wszystko w jednej. Ponoć im mniej dokładnie się miesza, tym lepiej wychodzą. Wg autorki najlepsze jest ciasto wręcz grudkowate.

Muffiny przed pieczeniem

Nakładam cisto do foremek i piekę w 180 przez 25 min. i gotowe!

Po upieczeniu dwa małe krasnoludki udekorowały pięknie nasze muffiny. Co prawda Franklin bardziej się pożywiał niż dekorował, ale co tam! Zabawa była przednia!




Dzisiaj pierwszy raz muffiny nie wyszły takie, jak zawsze. Zazwyczaj są bardziej wyrośnięte i ładniejsze, ale cóż... Zabrakło mi mleka i zapomniałam dodać cukru... Dzieci mimo to wydają się być zadowolone :)
Smacznego:)

Jeśli ktoś ma jakiś sprawdzony przepis na muffinki bananowe, albo jakieś inne to poproszę:)