Jak jest?
Do kitu jest...
Chociaż wiem, że człowiek nigdy nie jest zadowolony...
Jak mieszka u Rodziców, to chce się wyprowadzić, choćby do kawalerki...
Jak ma mieszkanie, to chce mieć większe...
Jak ma duże mieszkanie, to chce mieć dom...
I tak w kółko...
I ze mną też tak jest...
Jak Franklin nie jadł, to chciałam, żeby jadł cokolwiek, ale żeby jadł...
Jak zaczął jeść suche produkty, to chciałam, żeby jadł choćby chleb z masłem...
Jak już zaczął jeść chleb, jogurty, twarożek, od biedy jabłko czy banana, to narzekam, że Franklin ma mało urozmaiconą dietę...
Franklin potrafi zjeść bardzo dużo. Całe udo od kurczaka, na kolację 5 kromek chleba z twarożkiem!!! I to w dniu, kiedy zjadł obiad. Dać? Nie dać, bo za dużo? Co zrobić, gdy dziecko prosi?
Problem teraz mam z urozmaiceniem diety, bo Franklin chętnie je ryż, makaron, ziemniaki, jak jest sos mięso w dużych ilościach, ostatnio nawet zjadł rybę (!?), ale żadnych warzyw nie chce... Słodycze oczywiście w każdych ilościach, wczoraj poprosił nawet o pączka (?!). Pączków nigdy nie chciał, bo się lepią do rąk i strasznie brudzą, a tu proszę...! "Mamo, poproszę pączka, albo nie, dwa...".
Monotonia jego diety jest jednak przygnębiająca... Na kolację tylko ten twarożek, żadnych wędlin, a w ciągu dnia jako przekąska jogurty. Ostatnio dostał jakiejś wysypki na twarzy. Był cały czerwony, następnego dnia to zniknęło, ale skóra była szorstka jak papier ścierny. Myślę, że może dostawał za dużo produktów mlecznych i miał małą nietolerancję. Odstawiłam mleko i inne pochodne, ale co mam zrobić, jak on nie chce nic innego?
Chociaż ostatnio mnie zaskoczył, bo jak już niczego nie mógł dostać, co chciał, to jadł... suchy chleb razowy ze słonecznikiem. Oczywiście nie chodzi mi o czerstwy chleb razowy, tylko chleb niczym nie posmarowany...
Najgorsze jest to, że nie mam już zacięcia do tego tematu. Pozostawiłam sprawy własnemu biegowi i mam wrażenie, że czego świadomie nie wypracuję, to Franklin nie robi postępów. Ale chyba do głosu dochodzi mój charakter z zamiłowaniem do planowania, kontrolowania, animowania... nie potrafię czasami popatrzeć na tą sytuację z dystansu... Dlatego kolejnym moim sposobem na unikanie własnych błędów związanych z tym tematem jest przekazanie kontroli osobom trzecim. Czasami po prostu mówię, że dzisiaj Tatuś robi kolację i się wycofuję. Nawet jeśli Tatuś daje coś czego ja bym nie dała, nie krytykuję, nie reaguję, dzisiaj władzę żywieniową ma Tatuś i tyle...
Coś co mnie wkurza...
A... może innym razem o tym napiszę ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz