Jeśli masz tak jak ja dziecko, które nie chce jeść, to tutaj możesz się przekonać, że Twoje dziecko nie jest odosobnionym przypadkiem:) Jeżeli jesteś bezsilny i nie masz pomysłu jak przekonać swoje dziecko do jedzenia - skorzystaj. Jeśli masz lepszy pomysł - pomóż mi.

niedziela, 26 lutego 2012

10 Przykazań Rodzica Niejadka

Poniższe  "przykazania" opracowały się same podczas wielogodzinnych bojów o zjedzenie czegoś sensownego. Specjalnie opisuję to wszystko w kategoriach "wojny", ale jest to bardziej humorystyczne ujęcie tego, jak należy do tego podejść. To jest próba sil, wytrzymałości, cierpliwości, sprytu, a przede wszystkim rozsądku i miłości. Tak więc wcale nie przybieram wojennych barw, nie wyciągam czołgów ani armat, nie przyjmuję srogiej miny tylko... No właśnie. Patrz niżej:

1. Uspokój się, podejdź do tego racjonalnie, uzbrój się w cierpliwość, nastaw się na długą pracę

Dwa wdechy, usiadłam, zastanowiłam się, obmyśliłam plan, zrewidowałam swoje podejście i do dzieła. Praca żmudna, ale się opłaca. Kilkanaście razy powtarzany schemat zachowań, reguł i w końcu sukces. Mały, bo mały, ale już wiem, że i Franklin łapie o co chodzi, i że ja też dam radę.

Racjonalne podejście. Zastanawiam się co się stanie gdy:
- nic nie zrobię w tej kwestii, pozwolę jeść dziecku to, na co ma ochotę (suchy chleb i jogurty), czyli dziecko rządzi. Oglądałam brytyjskie programy o jedzeniowych krejzolach. Dorośli ludzie wcinający jedynie frytki, chipsy i batony czekoladowe mają problem z samym sobą, czują się wykluczeni społecznie (bo jedzenie jest częścią społecznego istnienia), źle się czują na spotkaniach, idąc na imprezę zastanawiają się, czy będzie coś dla nich do zjedzenia. Nie mówiąc już o problemach zdrowotnych. Crazy! Odpada. Tak nie będzie. Muszę zrobić wszytko, żeby Franklinowi pomóc.

- pomogę Franklinowi, na początku będzie ciężko, może popłynął łzy, ale przecież mamy na co dzień dla siebie tyle miłości i czułości, że nie będzie nieszczęśliwy. Ja go nie odrzucam, tylko pomagam. 

2. Ustal przyczynę niejedzenia

Przychodzi mi do głowy kilka pomysłów:
- dziecko nie jest głodne: bo albo jest przekarmiane, albo pije za dużo słodkich soków, albo przed obiadem dostało szklankę mleka, 2 wafelki, 5 paluszków i 3 herbatniczki. A może ja za dużo wymagam? Dziecko je tyle ile potrzebuje, a nie tyle ile my byśmy oczekiwali. Zapisywałam wszystko, co F zjadał: skórkę chleba, 200 ml kakao, 2 jogurty przez cały dzień to stanowczo za mało. A więc mam problem.
- dziecko choruje: anemia, pleśniawki, ząbkowanie, przegrzanie, przeziębienie czy inne. Wszystko sprawdzone, anemia wyleczona, ten punkt Franklina nie dotyczy.
- chęć zwrócenia na siebie uwagi: dziecko doskonale wyłapuje takie sytuacje. Mama/ Tata mnie olewa, ale jak nie zjem, to się mną zajmą. Nieważne, że krzyczą i się złoszczą. Nareszcie mam ich dla siebie. patrzą na mnie mówią do mnie jest ok. Ten punkt Franklina też nie dotyczy.
- fobia: nie lubię się brudzić, coś mi się rozmazuje na rękach, jest mokre i niefajo. BINGO! Tak właśnie jest z Franklinem, nawet nie dotknie warzyw, owoców, których nie je. Nawet w jeśli są jeszcze całe...

3. Nie krzycz, nie denerwuj się, nie karm na siłę

To trudny punkt, bo każdy rodzic chce mieć uśmiechnięte i szczęśliwe dziecko, ale jak się wkroczy na wojenną ścieżkę to wiadomo, że popłyną łzy... Jedz. Nie. Jedz! Nie! Jedz!!! Nie!!! JEDZ!!! NIE!!!
Wrzaski, karmienie na siłę nic nie dają. Dziecko czuje się zagrożone, niekochane. Sytuacja jedzeniowa zaczyna mu się kojarzyć nieprzyjemnie, więc już na samo słowo "obiadek" dostaje dreszczy i nic z tego nie wychodzi. Co zrobić? Patrz niżej.

4. NIGDY nie pokazuj dziecku, że Ci zależy, żeby zjadło. To dziecku ma zależeć

Tak to właśnie jest. Mama biega za dzieckiem z łyżeczką zupy, mama prosi, mama przekonuje w końcu mama krzyczy - fajo zabawa! Ja chcę więcej. A z Franklinem jest tak: zna zasady, pora jedzenia jest, nie zjesz, nic nie dostaniesz. chyba, że za 2godzine mogę Ci ponownie zaproponować Twój niezjedzony obiadek i tak w kółko. Nie zjesz? Dobrze, Ale wiesz, że wtedy nie ma podwieczorku (słodyczy). W końcu zaczęłam odbierać inne przyjemności (wspólna zabawa, bajka, jazda w wózku Popo podczas spaceru), tak żeby to Franklinowi zależało na zjedzeniu obiadu, a nie mi. I wszystko ze stoickim spokojem. Wrzeszczysz Franklin? Skaczesz? Rzucasz się? Spoko. Tylko idź do siebie, żebym tego nie widziała. I delikatnie eskortuję dziecko do pokoju, kucam przy nim i spokojnie odpalam: "Jak się uspokoisz i już będziesz miał ochotę coś zjeść to przyjdź do mnie". I tak do skutku. Stosowałam to tylko wtedy, gdy wiedziała, że Franklin jest już naprawdę głodny. Niestety nie zawsze udawało mi się zachować spokój. Skutki opłakane, dlatego nie warto.

5. Ustal z dzieckiem zasady dotyczące jedzenia posiłków i konsekwentnie ich przestrzegaj

Jestem głęboko przekonana, że nawet małe dzieci rozumieją więcej niż nam się wydaje. Pracę jedzeniową można zacząć spokojnie już z dwulatkiem, a nawet wcześniej. Trochę inna sytuacja, ale pokazuje ile dziecko w wieku 1 rok i 9 miesięcy rozumie:
Mama: Jak będziesz rzucał smoczek na podłogę, to go wyrzucę do śmieci.
Franklin bierze smoczek, podchodzi do śmietnika i go wyrzuca.
M: Franklinku, wyrzuciłeś smoczek, nie będziesz już go chciał?
F: Nie.
M: ma tutaj zostać?
F: Tak.
Wieczorem Franklin idzie spać prosi o smoczek, mówię mu, że przecież sam go wyrzucił i nie ma smoka. Aha, położył głowę na poduszce i zasnął:) O smoczku może raz wspomniał i potem zapomniał. Warto dziecku tłumaczyć i mówić do niego.
Tak więc wprowadzamy zasady:
- jemy przy stole
- nie bawimy się w czasie jedzenia
- jeżeli dziecko nie zje obiadu, to je go do skutku (i nic innego), czyli do obiadu następnego dnia itd.
- jeżeli dziecko nie zje obiadu nie ma picia herbatek, soczków itp. tylko woda (samą wodą jeszcze nikt się nie otruł:)

Zastanowiłam się trochę nad ustalonymi zasadami, zweryfikowałam, czy jestem w stanie ich przestrzegać i do boju! Później opiszę jak wyglądał pierwszy dzień nowego życia spożywczego Franklina. Konsekwencja jest podstawą sukcesu. Zastanów się co mówisz, czy jesteś w stanie spełnić to co obiecujesz, powiedz to dziecku i trzymaj się tego. Po jakimś czasie dziecko zrozumie, że Mama jest niewzruszona i nie warto z nią walczyć. Ale uwaga! Kto się pierwszy złamie przegrywa - ta zasada działa w dwie strony. Warto się trochę pomęczyć.

6. Poświęcaj dziecku czas i uwagę niezwiązaną z jedzeniem

I to jest smutna prawda. Jeżeli dziecko widzi, że tylko tak zwraca na siebie uwagę, to niejedzenie utrwali się. Prosta zasada w małej, dziecięcej główce kształtuje się tak: mama/tata się ze mną nie bawi, mam iść do pokoju i się bawić, nie chcę być sam, o złoszczą się, patrzą na mnie, mówią do mnie! Jest! Mam ich! To nic, że się gniewają, nareszcie ich mam! I proszę. Błędne koło. Dlatego ważna jest wspólna zabawa, atrakcyjne spędzanie czasu z dzieckiem bez mówienia o jedzeniu. Jedzenie nie może zdominować całego dnia, jest tylko jego częścią, a ja muszę zrobić wszytko, żeby było przyjemnością dla nas wszystkich.

7. Doceniaj małe sukcesy (nawet te niezwiązane z jedzeniem)

Bardzo ważne! Bez zbytniej egzaltacji, ale szczerze i prawdziwie. "O! jaki z Ciebie zuch!" " No, no, no, ale bohater" "na prawdę zjadłeś/spróbowałeś?" " super!" i widzę jak Franklin najpierw niepwenie, co się stało mamie? O, chyba zrobiłem coś fajnego. I w końcu radość i chęć usłyszenia tego, jak bardzo jestem z niego dumna.

8. Pozwól dziecku się brudzić

Oczywiście w granicach rozsądku. Po doświadczeniach z dzieckiem, które nawet nie chce oblizać paluszków ubrudzonych jogurtem albo ketchupem (płacz bądź wrzask), które musi wytrzeć stół/ubranko/rączkę, gdy coś ubrudzi, to myślę sobie, że z chęcią zobaczyłabym mały bałagan na stole i pod nim po normalnie zjedzonym posiłku, przez szczęśliwe dziecko, które właśnie świetnie się bawiło spożywając swoją zupkę. Zabawy z farbami/plasteliną/masą solną/farbą do kąpieli o dziwo też pomagają w przełamywaniu fobii jedzeniowej.

9. NIGDY nie oszukuj dziecka

Zasada zaufania jest fundamentalna. Raz utracone zaufanie ciężko odbudować.
Co to jest?
Nic, to tylko ziemniaczki (a pod ziemniakami schowana marchewka)
Dziecko wyczuje i zacznie płakać. Jak później ma uwierzyć w moje zapewnienia, że to co mu daję do spróbowania będzie mu smakowało? Zapomnij! Nie uwierzy!

Sytuacja z dzisiaj:
Franklin: A co to jest?
Mama: Cebulka.
F: Ja nie uwielbiam cebulki!
M: Uwielbiasz, bo już ją jadłeś wczoraj na pizzy.
F: A, no tak.
I koniec rozmowy. Zjadł. Sukces. Ale wcześniej 2 lata pracy, prawdomówności itp.

10. Zaangażuj dziecko w przygotowanie posiłków

To jest super sprawa! To nic, że rozleje, rozsypie. Posprząta się. A jaka frajda!!

Łamanie makaronu też jest fajo:)

A jak później smakuje:)



1 komentarz: