Jeśli masz tak jak ja dziecko, które nie chce jeść, to tutaj możesz się przekonać, że Twoje dziecko nie jest odosobnionym przypadkiem:) Jeżeli jesteś bezsilny i nie masz pomysłu jak przekonać swoje dziecko do jedzenia - skorzystaj. Jeśli masz lepszy pomysł - pomóż mi.

wtorek, 4 grudnia 2012

Brat niejadka

Z założenia brat niejadka ma pod górę.
Rodzice z bagażem złych doświadczeń żywieniowych u pierworodnej pociechy wmawiają sobie, że kolejna również będzie niejadkiem.
Ja postanowiłam, że wraz z urodzeniem drugiego dziecka zaczyna przygodę z karmieniem od początku.

Urodził się Popo i się zaczęło...

Zaczęło się od karmienia piersią. Franklin wisiał na piersi po 40 min. Popo jadł góra 12 min.

Wniosek: on się nie najada, będzie głodny, nie umiem wykarmić swojego syna...

A jeszcze jak się naczytamy mądrych książek, które niepodważalnie głoszą, że najtreściwszy pokarm wydziela się po 17 min karmienia, to już depresja gotowa.
Nie wiem jakim sposobem, ale u mnie automatycznie włączał się "samouspokajacz".
Działa on tak: "Spokojnie kobieto! Twoje dziecko nie wydaje się być niezadowolone, je co 2,5 - 3 godz., pięknie zasypia, jest spokojne, je rytmicznie. Widocznie tyle ssania mu wystarcza, żeby się najeść..."

To było dla mnie światełko ostrzegawcze: nie mogę się nakręcać na punkcie jedzenia u drugiego dziecka, bo znowu będzie źle i to ja sama spowoduję, że będę miała powtórkę z rozrywki, a tego nie chcę!

Dzisiaj Popo ma rok i 4 miesiące. Umie sam zasygnalizować, że jest głodny. Nie zawsze chce jeść, wtedy kiedy ja bym chciała, żeby zjadł, ale daję mu spokój. Nie latam za nim z jedzeniem, nie wyliczam co do minuty kiedy ma zjeść kolejny posiłek, nie zakładam z góry ile Popo powinien zjeść. On sam mi to wszystko powie, tylko muszę go obserwować i rozumieć sygnały jakie mi przekazuje.

Kolejna ciekawa rzecz: Popo w kwestii jedzenia jest zupełnie inny niż Franklin. Franklin nigdy nie bawił się jedzeniem, nie rozgniatał go, nie dotykał na talerzu, a Popo to robi. Moim pierwszym odruchem jest oczywiście wycieranie go, unikanie bałaganu, ale pomna na historię Franklina pozwalam mu na to. Wiele mnie to kosztuje, ale pozwalam, żeby moje dziecko dotykało jedzenia na talerzu, na jedzenie rękoma, na oblizywanie paluszków. Mało tego! Sama mu to pokazuję. Wszystko, tylko nie nadmierna przesada i dbałość o czystość, która zabija w dziecku chęć poznawania jedzenia innymi zmysłami niż smak.
"Samouspokajacz" jest tutaj nieocenioną pomocą: "Spokojnie kobieto! To tylko bluzka... wypierze się. Spokojnie, to się sprzątnie,  zmyje..."

Mamy! Błagam Was, tak jak codziennie błagam siebie samą: pozwólcie swoim dzieciom poznawać świat tak, jak same tego chcą, nie bójcie się nieładu, brudnych rączek i buzi!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz